-Steghaja`ra
eu preso, Dreamender.
Usłyszałam własny głos, nawet nie zdając sobie z tego
sprawy. Na daremnie próbowałam uciszyć ptaka, który usiłował dla rozrywki
zepsuć moje polowanie. Nienawidzę jego poczucia humoru. Skradałam się właśnie
za stadem tarpanów. Moją uwagę przykuły głównie klacz i źrebię. Zamierzałam
zabrać jedno niewinne życie z tego niedobrego świata.
Napięłam wszystkie mięśnie, przygotowałam się. Krótki
rozbieg, kilka szczeknięć, skok. Młody koń leżał martwy przede mną.
Uśmiechnęłam się zadowolona ze sporej zdobyczy. Zaczęłam jeść. Poczułam jeszcze
niewielki ciężar swojego przyjaciela na ramieniu.
-Dfagatto
de stazajo, Vorzheva. De stazajo.
Znowu to samo. przewróciłam oczami. Co mnie obchodzi, że
Ptak uważa jedzenie mięsa za okropność i brak szacunku do zwierząt. Miałam dosyć
jego wykładu. Wpadłam na pomysł.
-Geran`do Dreamender, fouhey hens. - Kłapnęłam zębami i
warknęłam. Przestraszony towarzysz podfrunął. Dostałam kilka solidnych kłapnięć
po uszach. Jednak nazywanie go "smacznym kąskiem" nie przypadło mu do
gustu. Przeprosiłam i dokończyłam posiłek.
Coś odwróciło moją uwagę. Wyraźnie czułam czyjąś obecność.
Wilka. Kilkoma niezbyt miłymi słowami uciszyłam Ptaka. Bogowie, czy on nigdy
nie zamknie dzioba?
Zachichotałam. Najwidoczniej obcy nieco się mnie obawia.
Wyraźnie czułam jego napięcie. Przestąpiłam z nogi na nogę. Byłam
zniecierpliwiona.
-Zamierzasz mi się pokazać, obcy? Czy jesteś zbyt płochliwy?
Gąszcze zaszeleściły. Wyszła z nich potężna, wysoka wilczyca
o czarnym gęstym futrze. Bezstresowo wyszłam jej naprzód. Dreamender w końcu
zamilkł, widząc powagę sytuacji.
-Witaj. Co robisz na naszych terenach i dlaczego wybijasz
nasze stada?
-Nie wiedziałam, że ktoś tu mieszka.
-Skąd wiedziałaś, że się zjawię?
Zaśmiałam się. Zanim wadera zorientowała się co się dzieje
już byłam w jej umyśle. Krótko zaprezentowałam swoje talenty.
-A więc jak widzisz, stąd.
-Rozumiem. Czy jesteś tu sama?
-Nie. -Wilczyca wyszczerzyła kły. -Jest jeszcze on.
-Skinęłam na Dreamendera.
-Haha. Śmieszne.
-Owszem.
-To była ironia.
-Przecież wiem.
Obca najwyraźniej się niecierpliwiła, za to ja bawiłam się
doskonale.
-Jesteś obca na terenie mojej watahy i polujesz na naszą
zwierzynę.
-Tak. Wiem.
-Ja wiem, że wiesz! Czy mogłabyś w końcu przestać to
powtarzać?!
W odpowiedzi zaśmiałam się.
-Nie obchodzi mnie, czy sobie ze mnie drwisz, czy może
jesteś obłąkana. Mało mnie to obchodzi. Chciałabym znać tylko odpowiedź na
jedno niewielkie pytanie: czy szukasz domu?
-Nie wiem. Możliwe. -Usłyszałam stłumione westchnienie
wadery. - Jednak przydał by się jakiś odpoczynek przy ognisku.
-Czyli może jednak zostaniesz. Wieczorem możesz pochwalić
się swoją historią. Ile już żyjesz, co robiłaś przez ten czas?
-Ile żyję? Kilka tysięcy lat. Od czasów pierwszych Bogów.
Właściwie to byłam jedną z nich. -Widząc zdziwione spojrzenie wilczycy, szybko
odparowałam. -Ale wszystko zniszczyłam przez swoją głupotę.
-Dobrze zatem opowiesz nam dziś wszystko.
-Oczywiście. Dreamender, foutar ni heza. Idziemy. Mamy dom.
Przynajmniej na jakiś czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz