Następnego dnia rankiem rozglądnęłam się uważniej po tym miejscu. Za lasem rozciągała się wielka łąka, a dalej za nią widać było rzekę. Zwierzyna nie uciekała na mój widok, jakby w ogóle się mnie nie bała. Po wielu godzinach zastanawiania się ( i po sarnie na obiad ), w końcu zdecydowałam się... zdecydowałam się założyć tu moją własną watahę. Długo myślałam nad jej nazwą. Nocą gdy leżałam na plecach na polanie księżyc przybrał niesamowitą barwę złota. Tej nocy moja wataha znalazła swoją nazwę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz